
Andrzej Chyra, jeden z najwybitniejszych polskich aktorów filmowych i teatralnych, w ostatnich latach otwarcie mówi o swoim uzależnieniu od alkoholu i drodze wyjścia z nałogu. Przez długi czas w mediach krążyły pogłoski o jego problemach: paparazzi publikowali zdjęcia, a prasa bulwarowa spekulowała, czy aktor bywa pod wpływem. Chyra nie komentował wówczas życia prywatnego, aż w końcu zdecydował się na szczerość. Przyznał, że zmagał się z alkoholizmem, podjął zdecydowane kroki, by go pokonać, a dziś od lat pozostaje w abstynencji i dzieli się doświadczeniem ku przestrodze dla innych.
Chyra otwarcie potwierdził, że to alkohol przejął nad nim kontrolę i stał się poważnym problemem. Nazywał uzależnienie „chorobą woli” – schorzeniem, które odbiera człowiekowi ster nad własnym życiem. „Wola niestety choruje. To jest bardzo trudne” – mówił, podkreślając, jak ciężka jest to walka. Przez wiele lat nie odnosił się publicznie do swojego picia, choć otoczenie i media snuły domysły. Przełomem była szczera deklaracja w rozmowie o zawodzie i życiu: uznał, że nie da już rady żyć dalej w nałogu i przestał pić. Od tego momentu wielokrotnie podkreślał, że trzeźwość utrzymuje konsekwentnie. Zaznacza przy tym, że z alkoholizmu nie „wychodzi się” na zawsze – nawet najmniejszy kieliszek może uruchomić nawrót, dlatego jedyną drogą jest dla niego całkowita abstynencja.
Nałóg wyraźnie odcisnął piętno na jego życiu prywatnym i zawodowym. Chyra przyznaje, że picie przeszkodziło mu w rozwoju artystycznym: przez długi czas żył w iluzji, że „wszystko się jakoś turla” i toczy w dobrym kierunku. Z perspektywy trzeźwości widzi, ile szans mogło mu umknąć; bez dramatyzowania przyznaje, że gdyby wcześniej zerwał z alkoholem, zawodowa ścieżka mogłaby wyglądać inaczej. W życiu prywatnym także nie brakowało burz. Chyra wspomina, że fascynował go kiedyś wizerunek buntownika i bon vivanta, ale za tą pozą kryły się demony: gorsza kondycja psychiczna, problemy z koncentracją, zacinanie się w mowie, trudności z budowaniem złożonych wypowiedzi. „Gdy człowiek spożywa cokolwiek w za dużych ilościach, traci ostrość widzenia” – mówił obrazowo. Dopiero po odstawieniu alkoholu odzyskał jasność umysłu i kontrolę nad sobą: „Odzyskałem władzę nad swoim rozumem”.
Decyzja o zerwaniu z nałogiem dojrzewała stopniowo, a punktem zwrotnym okazało się późne ojcostwo. W 2015 roku Chyra został ojcem syna, Tadeusza, i to – jak podkreśla – dało mu ogromną motywację. Nie wyobrażał sobie, by kilkuletni chłopiec miał patrzeć na zniszczonego nałogiem ojca. Aktor skorzystał z pomocy specjalistów: na miesiąc trafił do ośrodka odwykowego, gdzie przeszedł detoks, a następnie kontynuował leczenie w terapii grupowej. „Miesiąc oderwania się i czystości. Organizm musi się pozbyć toksyn. Poza tym – terapia grupowa” – relacjonował. Spotkania z innymi osobami uzależnionymi okazały się dla niego kluczowe: można było słuchać, mówić, wyrzucić z siebie ciężar. Od tamtej pory Chyra nie sięgnął po alkohol i pozostaje świadomy, że „każdy pierwszy kieliszek jest początkiem lawiny”. By ograniczyć pokusy, całkowicie usunął alkohol z otoczenia: „Odciąłem te półki, na których stoją flaszki”. Dziś mówi wprost, że było piekielnie trudno, ale warto: czuje się lepiej fizycznie i psychicznie, „wszystko jest teraz jaśniejsze – przede wszystkim głowa i umysł”.
Dziś Andrzej Chyra opowiada o nałogu bez upiększeń i bez wstydu. Odrzuca romantyzowanie „artysty pijaka” – mitu, który przez dekady krążył w środowisku artystycznym. Sam kiedyś z nim „grał”, ale cieszy go, że ten mit upada, a młodsze pokolenie nie gloryfikuje autodestrukcji. Swoje zwycięstwo nad nałogiem nazywa nowym życiem, wręcz „zmartwychwstaniem”: po trzeźwieniu „nagle widzi się i słyszy dużo więcej”, bo znika oszustwo, które produkuje sprytny mózg, by utrzymać człowieka w więzieniu uzależnienia. Chyra pozostaje czujny i pielęgnuje trzeźwość każdego dnia, bez mentorsko-moralizatorskiego tonu. Podkreśla, że kluczowa jest szczerość wobec siebie – dopiero przyznanie się do problemu otwiera drogę do zmiany. „Może jestem egzemplarzem pokazowym tego, że można z tego wyjść i warto” – mówi z dystansem. Jego historia, naznaczona trudnymi momentami, kończy się jednak pozytywnie: wolny od alkoholu, czuje się spełniony i świadomy. Swoją postawą daje nadzieję innym zmagającym się z podobnym problemem, pokazując, że nawet po latach nałogu można odzyskać kontrolę nad własnym życiem i na nowo cieszyć się trzeźwością.