
Marek Kotański: twórca MONAR-u, „anioł wyklętych” i sens jego odejścia
Dwadzieścia trzy lata temu, 19 sierpnia 2002 r., odszedł Marek Kotański – człowiek, którego życie i praca trwale zmieniły myślenie o pomocy osobom w kryzysie. Zginął nagle w wypadku samochodowym, pozostawiając po sobie ruch, który stał się dla tysięcy ludzi szansą na powrót do godnego życia. Dla Marka Kotańskiego nie istniało pojęcie „przypadek beznadziejny”. W każdym potrafił dostrzec wartość i potencjał – nawet jeśli były przykryte bólem, uzależnieniem czy traumą. Powtarzał, że każdy zasługuje na drugą szansę, i zamieniał to w codzienną praktykę.
Urodzony w 1942 r. psycholog i terapeuta, Marek Kotański w październiku 1978 r. uruchomił w Głoskowie pierwszy ośrodek leczenia narkomanii oparty na wspólnocie terapeutycznej. Tam wypracował model pracy łączący jasne zasady abstynencji z bezwarunkową akceptacją osoby: wspólnota, odpowiedzialność, praca nad sobą i działanie „tu i teraz”. MONAR – najpierw ruch, a od 1981 r. stowarzyszenie – stał się siecią miejsc, w których człowiek mógł poczuć się bezpieczny i ważny, a trzeźwienie przestawało być abstrakcją.
Marek Kotański nie zamykał się w murach ośrodków. Organizował poradnie i hostele, tworzył programy wsparcia dla osób żyjących z HIV/AIDS (m.in. w ramach inicjatywy „Solidarni Plus”), a także w latach 1985–1994 prowadził ogólnopolską akcję „Łańcuch Czystych Serc”, w której setki tysięcy ludzi łączyły się symbolicznie przeciw obojętności. W 1993 r. powołał MARKOT – Ruch Wychodzenia z Bezdomności – przekształcający zrujnowane budynki w domy i bezradność w sprawczość. Systematycznie rozwijał też pomoc dla osób opuszczających zakłady karne. Za swoją działalność otrzymał m.in. Order Uśmiechu.
Jego odejście wstrząsnęło społecznością MONAR-u i – szerzej – wszystkimi, którym bliska jest praca z osobami w kryzysie. Wraz z żałobą przyszło jednak zobowiązanie: tej misji nie wolno zatrzymać. Dziś życie Marka Kotańskiego czytamy jak instrukcję działania – wspólnota zamiast izolacji, odpowiedzialność zamiast bierności, konkretna praca zamiast pustych deklaracji. Dziedzictwo „anioła wyklętych” pulsuje w codzienności: w języku, jakim rozmawiamy z ludźmi po przejściach; w sposobie organizowania społeczności terapeutycznych i domów dla osób w potrzebie; w decyzjach o granicach, obowiązkach i trosce. Każde przyjęcie nowej osoby, każdy dyżur, każda grupa wsparcia to praktyczne powtórzenie prostej zasady Marka Kotańskiego: człowiek jest ważniejszy niż jego upadek, a porażka nie odbiera prawa do kolejnej próby. Dzięki temu jego idea trwa – w terapeutach, wolontariuszach i wychowankach, którzy każdego dnia zamieniają współczucie w działanie.